piątek, 13 października 2017

Ajin - recenzja anime


Czy wyobrażaliście sobie kiedyś, jak by to było być nieśmiertelnym?
W uniwersum Ajina z pewnością niezbyt przyjemnie. Tytułowe Ajiny są rasą identyczną do rodzaju ludzkiego, różni ich tylko jedno: są nieśmiertelni. Nie ważne, czy zostaną  postrzeleni, utopieni czy rozczłonkowani. Części ich ciała odrosną, a oni będą w stanie stanąć do walki. A właściwie mogliby, gdyby tylko nie byli przetrzymywani w laboratoriach i rozkładani komórka po komórce. 
Przez cały okres oglądania anime zastanawiałam się, dlaczego rząd Japonii nie widzi w nich potęgi militarnej. Istoty nie są zagrożeniem dla ludzi, nie żywią się ludzkim mięsem, nie piją ludzkiej krwi ani żadnych innych wydzielin. Są za to w stanie przywołać tak zwane IBM-y, niewidoczne dla ludzkiego oka kreatury zdolne wykonać każdy ich rozkaz. Ajin to broń idealna. 
Ale jednak nie został tak wykorzystany. Każdy z 46 dotąd odkrytych osobników jest przetrzymywany w laboratorium, pod ścisłym nadzorem. Badany. Dlaczego?
Ponieważ człowiek nie jest w stanie zaufać niczemu, czego działania nie rozumie. 

Właśnie w takim świecie żyje Kei Nagai. Pozornie zwykły uczeń szkoły średniej. Jednakże jak już możemy się domyślić, Nagai nie jest w najmniejszym stopniu zwykłym uczniem szkoły średniej. Kiedy zostaje potrącony przez ciężarówkę i wstaje jak gdyby nigdy nic, cały świat obiega informacja: został odkryty 47 Ajin. Rozpoczyna się obłuda. Rząd wynagradza każdą osobę, która schwyta chłopaka, ze względu na jego olbrzymią wartość naukową.
Jednak ludzie, którzy myślą, że schwytanie Keia będzie bułką z masłem, tylko dlatego, że jest dzieciakiem, przegrali już na starcie. Bowiem taki Ajin posiada cały wachlarz umiejętności, które może wykorzystać w walce: może używać swojego niezwykłego głosu, żeby unieruchomić przeciwnika, użyć IBM, żeby go zabić. A jeśli przeciwnik jest dużo silniejszy, a on sam odniesie poważne obrażenia..  no cóż, może się zabić, odrodzić i przegrupować.

Znalezione obrazy dla zapytania ajin gif
IBM w akcji
Myślę, że komputerowa animacja idealnie pasuje do tego typu anime. Pozwala ukazać szczegóły, które nie zawsze da się uchwycić w zwyczajnej "rysowanej" animacji. Do tego jest zrobiona porządnie, nie jak w ekhem Berserku 2017, postacie poruszają się płynnie,  nie zacinają się. Mimo tego nasi bohaterowie mają raczej nieludzkie twarze - wyglądają jak maski, nie odzwierciedlają ich uczuć. 
Jeżeli już jesteśmy przy uczuciach, odczuciach i tym podobnych: Kei Nagai jest sukinsynem. Jego młodsza siostra wypowiadała się o nim z pogardą, nie wspominając o kolegach  z klasy. Zawsze zimny i opanowany, dąży do celu, który chce zrealizować wyłącznie dla własnej satysfakcji. Można nazwać go socjopatą, nie odczuwa poczucia winy mając na rękach krew niewinnych ludzi. Jednak kiedy jeden z lekarzy proponuje mu pomoc w ucieczce z ośrodka, postanawia go uratować i zrzuca go z dachu. 

Znalezione obrazy dla zapytania ajin gif

Walki były cudowne. Finezyjne, zaplanowane, było widać, że walczący nie boją się śmierci. Bo i czego się tu bać? Postrzelą mnie w serce? To nic, zregeneruje się przecież! Niestety zdarzało im się uciąć sobie krótką pogawędkę o swoich poglądach w trakcje takiego boju, ale już nie takie rzeczy wybaczałam seriom 

Ocena:
Animacja 10/10 - płynnie poruszające się, ładnie zanimowane postacie. Nieziemskie walki i odrobina ślicznych scenerii i proszę, mamy mieszankę na idealne anime. Jedno z nielicznych anime, gdzie CGI zostało zrobione just rigth.
muzyka: 9/10 - niesamowity opening, idealnie oddający dynamikę serii, jak również świetna muzyka w tle zasługują na medal i całuska
fabuła 9/10 - nigdy wcześniej nie spotkałam się z takim konceptem, który niesamowicie przypadł mi do gustu. Dynamiczne zwroty akcji  i ciekawie poprowadzona intryga to kolejne składniki do naszego pysznego, animowanego ciasta. Obniżam jednak ocenę za pewien brak konsekwencji i sianie nowych kosmitów jak grzyby po deszczu.
postacie 8/10  - ciekawie wykreowane, jednak również widać brak konsekwencji w prowadzeniu ich. Często ich czyny są absurdalne wręcz, a decyzje na siłę popierane wymuszonymi argumentami.

Razem 36/40
Polecam to anime fanom świetnych walk w CGI, przemocy i pewnego rodzaju poszukiwania siebie. Liczne brutalne sceny skłaniają mnie do tego, żeby polecić anime trochę starszej i dojrzalszej widowni, która nie czuje awersji na widok duchów i krwi.
Ja zachęcam do komentowania i żegnam się.
No i oczywiście życzę miłego seansu.
K

PS: czy bylibyście zainteresowani otworzeniem panelu dyskusyjnego, albo zakładki z waszymi recenzjami? 

poniedziałek, 4 września 2017

Ansatsu Kyoushitsu - zabij swojego nauczyciela, żeby ocalić świat

W każdej szkole można spotkać kilka typów nauczycieli: takich, którzy nie czują powołania do zawodu, bardzo wymagających czy też pobłażliwych. Są też nauczyciele młodzi, pełni pasji i całkowicie angażujący się w pracę z uczniami. O takim nauczycielu opowiada anime Ansatsu Kyoushitsu. A właściwie o klasie E, którą naucza. O klasie, która chce go zabić.

Klasa 3E gimnazjum Kunugigaoka znalazła się w dość ciekawej sytuacji. Mianowicie, ich nauczyciel jest odpowiedzialną za rozkruszenie naturalnej satelity Ziemi w drobny mak kreaturą. Posiada on moce przekraczające ludzkie pojęcie, a żadna potęga militarna nie ma z nim szans.
Podobny obrazLos świata spoczywa w rękach klasy E, która musi wyeliminować swojego potwornego nauczyciela do zakończenia roku szkolnego, inaczej cała planeta podzieli los Księżyca. A nagroda za pokonanie bestii jest niebagatelna,bowiem wynosi 10 miliardów jen, czyli ponad 3,3 miliona złotych.
  Użyłam terminu bestia, jednak nie jest to dobre określenie - nauczyciel, któremu uczniowie nadali imię Korosensei czyli nauczyciel nie do zabicia, bardzo dba o swoich podopiecznych i próbuje pomóc najgorszym uczniom elitarnego gimnazjum.
Ponadto ich nauczyciel wychowania fizycznego uczy ich walki wręcz oraz strzelania z broni palnej i posługiwania się nożami, a nauczycielka języka angielskiego wpaja im metody uwodzenia potencjalnych ofiar.
W wyniku tego rygorystycznego treningu otrzymano klasę idealnych morderców. Ta idea jawi mi się jako co najmniej przerażająca.

Klasa 3E to zbiorowisko najgorszych uczniów elitarnej szkoły, którzy uczą się w lesie nieopodal szkoły. Ma to służyć oddzieleniu plew od ziarna, czyli słabych uczniów od indywidualnych geniuszy. Jednak nasza żółta ośmiornica przyjmuje na siebie ciężar edukacji jednostek beznadziejnych i ze swoją nieprawdopodobną prędkością 20 machów uczy każdego indywidualnie. Poświęca się całkowicie edukacji swojej ukochanej klasy.
Klasy, która codziennie rano wita go próbą morderstwa.
i tutaj stajemy przed problemem, mianowicie przed liczbą postaci. Nasza klasa ma około 30 uczniów, do tego trójka nauczycieli. Niestety, poświęcenie każdej postaci czasu graniczy z cudem. Twórcy nawet tego nie próbowali, skupili akcję wobec nieprzeciętnego Nagisy, jego kolegi Karmy oraz oczywiście grona pedagogicznego. Reszta postaci pojawia się bardziej jako dodatki, mające ubarwić i urzeczywistnić akcję anime. Nie znaczy to jednak, że nie występują tu inne postaci - wręcz przeciwnie! Mamy tutaj jeszcze kilku uczniów którzy z wielu powodów są wyjątkowi na tle innych. Ale że wyjawienie tych powodów popsułoby Wam całą zabawę, nie mogę dokończyć tej myśli.

Znalezione obrazy dla zapytania assassination classroom gif murder first ep

Zarówno animacja jak i kreska są raczej przeciętne, jasne i kolorowe co idealnie oddaje komediowy klimat anime. Jednakże w ważniejszych sytuacjach, jak ta przedstawiona na gifie powyżej, nabierają ciemniejszych barw, a muzyka staje się poważniejsza. Animatorzy zrobili kawał świetnej roboty grając światłem, sprawia wrażenie świateł na koncercie, które podkreślają sylwetki zespołu. 
Jeśli chodzi o względy fabularne - jest to anime szkolne, z motywem zabójstwa w tle. Jednakże nie wpływa to na komediowy charakter serii. Bohaterami są niedoświadczeni gimnazjaliści, którzy zostają przytłoczeni niecodzienną sytuacją. Zakończenie to istny wyciskacz łez, niech rzuci kamieniem ten, kto nie uronił ani jednej łzy.
Znalezione obrazy dla zapytania assassination classroom

Ocena:
animacja 8/10 - raczej przeciętna, jednak dobrze oddawała klimat serii. Olbrzymi plus za poważne sceny i niepowtarzalny klimat, który im towarzyszy!
muzyka 8/10 - nie spodobała mi się, pierwszy opening był bardzo psychodeliczny. Jednakże tak jak w ocenie animacji, daje duży plus za ważne sceny i pojawiającą się na pierwszym planie poważną muzykę.
fabuła 7/10 - nie jest to seria o niepowtarzalnej fabule. Krąży mnóstwo anime o niepoprawnych nastolatkach, których uczy niesamowity nauczyciel, który poświęca im całą swoją uwagę i czas. Jednakże pochwalam częste zwroty akcji i oczywiście to zakończenie, cudowne zakończenie. 
postacie 9/10 - tylko kilka postaci wybiło się na pierwszy plan, jednakże były one dobrze wykreowane. Zabawne, poważne, zabójczo przyjazne nie dały się nie lubić. Karma, Nagisa i oczywiście Korosensei, czyli trójka, wokół której kręci się cała fabuła jest jedyna w swoim rodzaju. Chciałabym jednak lepiej poznać pozostałe jednostki w klasie 3E.

razem: 32/40
Anime polecam w szczególności uczniom, na nowy rok szkolny. Nie ważne, co by sie nie działo, nie będzie tak źle jak w Assassination Classroom, tego możecie być pewni.
Ja się żegnam i zapraszam do komentowania.
K


środa, 19 lipca 2017

Dwudziestolecie One Pieca

Witajcie!
Dzisiaj przychodzę do Was z wyjątkowym tematem. Wyjątkowym - bo niepowtarzalnym. W końcu tylko raz świętujemy dwudzieste urodziny, a dzisiaj nadszedł ten dzień dla dzieła mistrza Ody - OnePiece. I mimo tego, że dopiero niedawno wstąpiłam w szeregi fanów tej serii, to ogrom tego sukcesu mnie przytłacza. Dzisiaj jest taki dzień, w którym wszyscy fani uświadamiają sobie, ile się zmieniło przez ponad osiemset rozdziałów, jak bardzo cała załoga urosła w siłę. Jak Luffy, z małego gumowego stworka przemienił się w silnego młodego mężczyznę, któremu pisana jest wielka przyszłość.

One Piece to cudowna opowieść o dążeniu do zrealizowania nierealnego marzenia, które stoi daleko poza zasięgiem głównego bohatera. Jednak to go nie powstrzymuje i wyrusza w podróż, która ma zaprowadzić go na sam koniec oceanu Grand Line, wypełnionego przerażającymi bestiami i piekielnie silnymi przeciwnikami, po największy, legendarny skarb - tytułowy One Piece - i tytuł Króla Piratów. W trakcie swojej podróży Luffy gromadzi silną załogę - łowcę piratów Zoro, złodziejkę Nami, tchórza Usoppa, kucharza Sanjiego, a także Robin, Choppera, Frankyego i Brooka. Każdy z nich ma swoje własne marzenie, do spełnienia którego dąży. Razem przeżywają niesamowite, nierealne przygody i walczą z dużo silniejszymi przeciwnikami, są jednak przede wszystkim przyjaciółmi, nie występuje tutaj relacja kapitan-podwładny. Wszystko dlatego, że Pan Kapitan jest bardzo niezdarny i niezbyt samodzielny, potrzebuje pomocy we wszystkim: nie potrafi gotować, walczyć mieczem ani strzelać. Ba! Nie potrafi nawet kłamać! Jednakże jego umiejętności walki wręcz i zdolność zwana Haki, zawsze wprawiają mnie w osłupienie.
Słomkowi są piratami tylko z nazwy - zawsze pomagają w potrzebie, nie grabią, nie palą. Nawet nie chędożą.  Za to piją i jedzą jak opętani, pod koniec każdego arku wyprawiają huczną imprezę. Nasza załoga bardzo przypomina rodzinę. Są w stanie podjąć drastyczne kroki, kiedy jeden z ich towarzyszy zostaje zraniony psychicznie lub fizycznie. Ich gotowość do poświęcenia dla drugiego człowieka jest czymś niesamowitym. Idealnie ukazuje to, jak bardzo są ze sobą zżyci: nie zawahają się postawić swojego życia i marzeń na szali, jeżeli tylko może to pomóc ich kompanowi. Idealnym przykładem ilustrującym tę sytuację, jest Wojna na Marineford i reakcja załogi na informacje zamieszczone w gazecie.

  Nazwałabym tą serię idealnym połączeniem humoru, wyciskacza łez i świetnych, porządnie zanimowanych walk. Przez całą długość i szerokość anime pojawiają się nowe, barwne postacie, które nie raz zaskakują. Spotykamy tu syrenki, smoki, ryboludzi, zombie, zwykłych ludzi i ludzi niezwykłych - posiadających umiejętności przekraczające wszelkie wyobrażenie. Ciało z dymu, gazu, elektryczności. Zdolność powalenia 50 tysięcy wojowników jednym spojrzeniem, umocnienia skóry do grubości zbroi oraz obserwacja całego pola walki na raz. Spotkamy tu dzielnych i tchórzy, dobrych i złych, zdrajców i wiernych przyjaciół. Tych, którzy zginęli przed wiekami i którzy dopiero zginą. Tych, którzy wszystko utracili, lecz powstali silniejsi niż kiedykolwiek. Zapatrzonych w siebie egoistów, odmienionych mocnym ciosem gumowej pięści. 

To nie umiejętność ani technika, ale zwykła zdolność, by znajdować w otaczających go ludziach sojuszników... Nazwałbym to najgroźniejszą zdolnością na całym oceanie.
Dracule Mihawk o Luffym

Muzyka towarzysząca nam przez całe anime jest niesamowita. Niemalże motywuje do działania, do zawrócenia i ogłoszenia, że to koniec starej ery, że nadchodzi wielka fala, która wszystko zmieni. Nie wiem, czy takie odczucia towarzyszyły wam wszystkim, a jeśli macie odmienne zdanie to oczywiście zachęcam do podzielenia się nim w komentarzu. 
Rysunek początkowo był niedokładny, jednak z biegiem czasu wszystko uległo zmianie. Rysunki w aktualnie wychodzących odcinkach są piękne, dokładne i po prostu cieszą oko. Walki również zostały przedstawione w sposób płynny. Uważam że idealnie został odwzorowany zamysł mistrza Ody, każde ze starć jest czymś nowym, nie uświadczymy tutaj nudy i powtarzających się schematów. Luffy jest wielkim improwizatorem, często wymyśla nowe ataki w czasie pojedynku. Nie wiadomo, czy walczy na poważne, jednakże nawet wygłupiając się jest przeraźliwie silmy.
No dobra, trochę posłodziłam, to teraz minusy.
Akcja niewyobrażalnie się wlecze, zwykle zajmuje to około 20 odcinków, żeby coś poważnego zaczęło się dziać. Mimo że wcześniej napisałam, że brak tutaj powtarzających się schematów, minęłam się z prawdą. Większość arków ma  podobną konstrukcję: rozpoznanie, pierwsza walka, przegrana, ktoś się gubi albo ktoś coś gubi, druga walka, wygrana, impreza, dalsza podróż. Czasem jest to irytujące i nudne, ale ja zawsze najbardziej cieszę się momentem walki, nie uważam przegranej protagonisty za coś złego. Wręcz przeciwnie, pokazuje, że nasz chłopaczek nie jest bogiem, a zdeterminowanym i silnym, aczkolwiek lekkomyślnym i głupim piratem.
Kolejnym olbrzymim minusem jest przedłużanie wejściówki. Opening zajmuje około dwóch minut, jednak powtórka akcji i wprowadzenie zajmuje minut cztery, co daje średnio sześć minut na odcinek, co przy jednym trwającym około 25 minut daje nam tylko 19 minut akcji! No naprawdę mistrzu?


Ocena:
animacja: 7/10 - obniżam ze względu na częste uproszczenia rysunku oraz karykatury postaci podczas scen humorystycznych. Mimo to jestem zauroczona sposobem rysowania teł, wyglądają jakby były malowane akwarelą.
muzyka: 9/10 - przyjemna w odbiorze, motywująca, i co najważniejsze - doskonale dopasowana do sytuacji. Jest walka, jest bitewna muzyka. Jest śmierć, jest smutna muzyka. Jest humor, jest zabawna muzyka. Niestety dużą część openingów pomijałam, nie podobały mi się. Ciekawe rozwiązanie natomiast mamy  z endingami: nie pojawiają się przez znaczną część serii. Dzięki temu dostajemy dodatkowe kilka minut odcinka skróconego długą zapowiedzią.
fabuła 8/10 - schematyczna, a jednak nieprzewidywalna. Intryguje, przyciąga,a następnie otula i już nigdy nie wypuszcza: tak właśnie działa One Piece. To nie jest dzieło, które można łatwo zapomnieć.
postacie 10/10 - głupiutkie, lekkomyślne, barwne, zabawne, kreatywne, głębokie, przebiegłe, silne i ambitne. To tylko niektóre epitety, którymi jestem w stanie je obdarzyć. Z pewnością podstawą dobrego show są postacie, a te zostały mistrzowsko wykreowane. Bić brawa i czekać na więcej!

Razem: 34/40

Chciałabym pogratulować Mistrzowi Odzie za stworzenie tak niezwykłego, niepowtarzalnego świata, który jest nam uparcie przedstawiany przez dwadzieścia lat. Mam nadzieję, że ta przygoda będzie trwać, a kiedy będzie skłaniać się ku końcowi zakończy się szczęśliwie i zobaczymy, jak cały świat drży na dźwięk imienia Króla Piratów, Monkey D. Luffiego. 
Mam nadzieję, że Mistrz pozostanie w dobrym zdrowiu i będzie nadzorować prace nad swoim dziełem do końca, i nie będzie musiał chować ostatniego rozdziału w szufladzie w obawie że nie doczeka jego publikacji. 
I oczywiście chciałabym, żeby wszyscy fani doskonale się bawili śledząc przygody naszego  gumowego chłopaczka. I żeby nasz cudowny fandom dalej produkował śliczne obrazki, opowiadania i nieprawdopodobne teorie. 

Zachęcam, do pisania opinii oraz zgłaszania tytułów, których recenzję chcielibyście przeczytać. A ja się żegnam i życzę wszystkim miłego seansu i lekturki.
K

wtorek, 4 lipca 2017

nie dawaj głuchemu miecza, czyli Gangsta

Cześć!
Dzisiaj przygotowałam recenzję anime Gangsta, które w zalewającej nas fali ekranizacji japońskich komiksów jest zaskakująco warte uwagi. Brutalna, dosłowna i świetnie zekranizowana manga gangsterska wypełniona krwią i akcją autorstwa Koshke natychmiastowo zdobyła moje serce.

Akcja rozgrywa się w Ergastulum, mieście-enklawie, gdzie terytorium jest podzielone pomiędzy gangi: niektóre ze sobą współpracują, inne rywalizują lub nawet są ze sobą w konflikcie. w mieście szerzy się patologia, nie brak morderców, prostytutek i skorumpowanych policjantów oraz złodziei. W cieniu pozostają zwykli, udręczeni obywatele, którzy nie chcą ucierpieć w egzotycznej społeczności.
W takim świecie żyje dwójka dwóch najemników - głuchy mistrz miecza Nicolas, dysponujący ogromną siłą mutant oraz Worrick, amant z kryminalną przeszłością. Są oni na usługach każdego, kto im płaci - mafii lub policji. Razem tworzą niezawodny duet, który pomaga w rozwiązaniu najbrudniejszych spraw, oraz zleceń niewykonalnych dla zwykłych śmiertelników. Trzeba bowiem wiedzieć, że w dzieciństwie Nicolas został poddany  eksperymentom, w których w zamian za słuch zyskał nadludzką siłę i szybkość. Jest tak zwanym nieśmiertelnikiem, osobnikiem żyjącym na pograniczu społeczeństwa, wzgardzonym przez większość cywili. Tacy jak on stanowią wartość czysto militarną, ponieważ ze względu na potrzebę przyjmowania drogich  leków, które można spokojnie uznać za narkotyki nie nadają się do pracy w społeczeństwie.
Motywem przewodnim anime jest walka z wszystkimi możliwymi brudami, poprzez alfonsa wywierającego silny psychicznie wpływ na swoją prostytutkę Alex, która później została sekretarką u Najemników, po serię morderstw Nieśmiertelników. Jednak żaden z protagonistów nie jest bez skazy - Nicolas to uzależniony od narkotyków oszust i morderca a Worrick mimo ładnej buźki i przyjaznej osobowości pała chęcią zemsty.

Jeśli chodzi o względy fabularne.. tutaj natrafiamy na ścianę. Akcja cudownie się rozwija, temo prowadzonej intrygi jest odpowiednie, wydarzenia rozwijają się w sposób spójny i logiczny. Jednak nie wiedzieć czemu anime nagle się kończy, można powiedzieć że w kluczowym momencie. Bardzo podobna sytuacja miała miejsce w rzypadku mangi Dogs; Bullets and Carnage, kiedy w momencie, w którym miało dojść do finałowej walki dziesiąty tom nagle się skończył, a o 11 ani widu, ani słychu. I tak od bodajże 5 lat. Wracając do Gangsty: jest to świetna seria, jednak ze względu na zakończenie nie jestem w stanie zaliczyć jej do moich ulubionych.

Walki były cudowne - nie dość, że byli to zazwyczaj dorośli mężczyźni zazwyczaj walczący na miecze lub pistolety, to jeszcze skakali po dachach jak sarenki w trawie. Ja najbardziej lubię właśnie takie sceny walki, gdzie mało jest gadania a dużo krzyżowania mieczy. Chociaż milczenie w przypadku Nicolasa nie jest niczym nowym, odzywa się tylko do osób, które nie rozumieją języka migowego, i to tylko w przypadkach gdzie chce komuś zagrozić. Trzeba przyznać, że jego niewyraźne słowa brzmią niezwykle groźnie.

Ocena:
animacja 9/10 - wszystko było cudowne, poruszało się płynnie, jednak nie było tutaj nic nadzwyczajnego. Niestety, pojawiały się także sceny humorystycznie objawiające się nie tylko przez komizm sytuacji, ale także towarzyszący im uproszczony rysunek.
muzyka 8/10 - mimo że pasowała do ogółu anime nie przypadła mi do gustu. Opening pomijałam, w sumie z niewiadomych dla mnie powodów. Jestem typem osoby, która potrafi słuchać każdego rodzaju muzyki, od techno przez klasyczną po metal, jednak (nazwijcie mnie hipokrytką) tego nie mogłam znieść.
fabuła 8/10 - była interesująca, jednak naprawdę olbrzymi minus za przerwanie prac nad animowaną wersją w tak istotnym momencie. Mimo że manga wszystko ładnie wyjaśnia, pozostaje pewien niedosyt.
postacie 9/10 - każda postać działała z własnych pobudek, i większość postaci dało się lubić. Chciałabym jednak poznać więcej silnych nieśmiertelników jak Paulklee z rangą S/0.

razem 34/40 - anime polecam przede wszystkim dojrzalszej widowni, której nie szokuje przemoc, seks czy krew, która poszukuje poważniejszej rozrywki.

Ja się żegnam, ciepło zapraszam do komentowania postów i życzę miłego seansu.
K.A.

niedziela, 2 lipca 2017

Łysy rozpierdzielacz galaktyki - One punch man

Cześć!
Zostałam przed chwilą poproszona o recenzję anime One Punch Man, a jak to wiadomo, klient nasz pan, więc recenzja planowana na dzisiaj pojawi się jutro. A może nawet dzisiaj, kto to wie ;). Każdy z nas chciał kiedyś zostać superbohaterem, a to anime opowiada o człowieku, który spełnił swoje dziecięce marzenie i zdobył nadludzkie moce.

Anime opowiada historię młodego, zupełnie zwyczajnego, bezrobotnego mężczyzny, imieniem Saitama. W drodze powrotnej z kolejnej rozmowy o pracę, podczas której jego podanie zostało odrzucone spotyka potwora goniącego dziecko. Bo muszę jeszcze wspomnieć, że w świecie przedstawionym występują właśnie potwory, a marzenie o zostaniu superbohaterem jest całkiem realne. W każdym razie, Saitama postanawia mu pomóc, lecz zostaje ranny. Sfrustrowany swoją słabością zaczyna trening, w wyniku którego traci wszystkie swoje włosy, a także zyskuje siłę, która pozwala mu zniszczyć wszystko jednym ciosem. Niestety, po pewnym czasie naszego bohatera dopada znużenie słabością swoich przeciwników. Pewnego dnia, podczas ataku olbrzymich komarów na jego miasto, Saitama spotyka innego osobnika - Genosa, który jest cyborgiem, i któremu imponuje siła naszego bohatera. Błaga go więc, żeby został jego mistrzem, na co Saitama nie chce się zgodzić. Po pewnym czasie ulega jednak cyborgowi i przyjmuje go na termin. Chociaż chyba nie można tego tak nazwać, ponieważ grają głównie w gry wideo i od czasu do czasu walczą z potworami.
Samopoczucia Saitamy nie poprawia fakt, że nikt go nie zna. Dowiaduje się jednak o istnieniu pewnej organizacji - Stowarzyszenia Herosów, w której bohaterowie mogą się zarejestrować i otrzymywać pieniądze za wykonywaną pracę. Saitama i Genos decydują się podejść do egzaminu wstępnego, w wyniku którego cyborg dostaje się do klasy S (special) a jego mistrz do klasy C, czyli zupełnie przeciętnej. Łysy bohater nie poddaje się jednak i dalej walczy ze złem w celu podniesienia swojej rangi.

Fabuła kręci się właśnie wokół walki z potworami, i mimo że ma charakter epizodyczny, rozwija się bardzo szybko, a każde pokonane monstrum jest coraz silniejsze - tak od kraba, któremu dorysowano sutki, po Władcę Wszechświata, wszyscy przeciwnicy Saitamy padają jak komary. Albo raczej jak muchy ;).
Całokształt jest zabawny i łatwy do przewidzenia, jednak oglądanie herosa, który rozwala wszystko jednym ciosem jest bardzo przyjemne.
Jednak praktycznie nic nie wiemy o bohaterach - nie znamy ich przeszłości, a nawet jeśli to tylko fragmentarycznie. W większości przypadków nie znamy motywów ich działania, ale nie przeszkadza to w odbiorze - One Punch Man jest serią, podczas której można się zrelaksować i przestać myśleć. Anime przełamuje schematy, udowadnia, że prawdziwy animowany bohater nie musi mieć fajnych włosów, żeby być super (patrz: Ichigo, Naruto, Todoroki, etc.). Ogólnie, łysi bohaterowie nie są częstym motywem w animacji japońskiej. Moim zdaniem to działa bardziej na korzyść Saitamy, niż gdyby jego włosy były we wszystkich kolorach tęczy, sterczały na wszystkie strony lub były długie do kostek. Jednak nie jest to jedyny oryginalny motyw w tej serii. W sumie cała ta seria jest jednym wielkim oryginalnym cackiem.

Jak już wspominałam tutaj, One Punch Man nie jest narysowane według oryginalnego rysunku ONE'a, czyli artysty, który stworzył komiks. Tak samo manga dostępna w formie tomików, jest  ono przerysowane. Natomiast przykładem oryginalnych rysunków ONE'a jest Mob Psycho 100, do którego recenzji link został umieszczony wyżej.

Ocena:
animacja 10/10 - płynnie poruszające się postaci, świetnie pokazane ataki, nie ma niedoróbek. Jedynym minusem może być stateczne w niektórych momentach tło, ale nie przeszkadza to w odbiorze.
muzyka 9/10 - opening to jest najlepsza rzecz na świecie! Przesłuchałam go tyle razy, że znam cały tekst na pamięć. Przyznam się, że nawet teraz go słucham. Jedynym powodem, dla którego nie ma tu maksymalnej liczby punktów  jest ending. W sumie niby nie problem, bo nie muszę przecież go słuchać, jednak zepsuł mi całe cudowne wrażenie openingu i ścieżek w tle.
fabuła 9/10 -oryginalna, przełamująca schematy, ale jednak bardzo łatwa do przewidzenia. Z jednej strony bardzo mi się spodobała, bo OPM to świetna seria żeby się wyluzować, jednak pozostawiła lekki niedosyt.
postacie 8/10 - nie została przedstawiona ich historia ani motywy działania, jednak nie było to wymagane - wszyscy po prostu są tam i walczą ze złem, a zło walczy z dobrem, ponieważ jest znudzone i chce pieniędzy.

razem 36/40
Polecam to anime wszystkim, którzy chcą się odstresować, oderwać od innych, poważniejszych i bardziej wymagających serii. Jako że manga wciąż wychodzi i krążą plotki, jako że drugi sezon ma zostać zanimowany (nie jest to potwierdzone, więc proszę, nie napalajcie się zbytnio), śledzę na bieżąco przygody Łysego Rozpierdzielacza Galaktyki. Jest to moja ulubiona manga, jeśli chodzi o czytanie w porannym autobusie do szkoły.

Ja się żegnam, a czytelnikom życzę miłego seansu.
Do następnego posta
K.A.

środa, 28 czerwca 2017

shingeki no bahamut: genesis - recenzja

Cześć!
Dzisiejszy post pojawia się wieczorową (nocną) porą, i to prawdopodobnie będzie mój wakacyjny standard - wiadomo, spotkania z przyjaciółmi, wyjazdy, etc ;).
Zrecenzuję anime Shingeki no Bahamut - serię osadzoną w alternatywnym średniowieczu, w którym egzystują takie byty jak demony czy bogowie. Początkowo nie byłam do niego pozytywnie nastawiona, no bo przecież to kolejne anime fantasy z oklepanym motywem przewodnim ratowania świata, do tego oparte na grze karcianej. Co może być w tym ciekawego? No, jednak coś ciekawego w nim jest, skoro postanowiłam na bieżąco śledzić drugi sezon.

Na wieki przed rozpoczęciem historii przedstawionej w anime, świat został zaatakowany przez Bahamuta - potężną, niepokonaną bestię przeznaczoną do zniszczenia świata. Jednak dzięki wspólnemu wysiłkowi bogów, demonów i ludzi, Bahamut został zapieczętowany. Jednak żeby to osiągnąć Zeus - władca bogów i Szatan, czyli władca demonów, oddali swoje życia i przemienili się w klucze, którymi opiekowali się ich podwładni. Dwa tysiące lat później tajemnicza kobieta imieniem Amira kradnie niebiański klucz i ucieka na ziemię. Zarówno bogowie jak i demony rozpaczliwie jej poszukują. W tym samym czasie dziewczyna spotyka dwóch pałających do siebie niechęcią łowców nagród - Favaro Leone i Kaisara Lidfarda i prosi ich, żeby zaprowadzili ją do krainy zwanej Helheim, gdzie ma czekać na nią matka. Tak rozpoczyna się przygoda, podczas której bohaterowie będą musieli zmierzyć się z demonami oraz Orleańskimi Rycerzami, podlegającym bogom.
Anime wręcz kipi od fabularnych akcji, rozpoczynając od absurdalnego pościgu konnego z bohaterami skaczącymi po dachach. Dalsze wydarzenia pokazują, że nie jest to jednorazowa scena, mająca na celu przyciągnięcie widzów przed ekrany. Piękna animacja i dopracowane tła tylko potęgują efekt.
Postacie są intrygujące, cudownym zabiegiem jest umieszczenie w rolach głównych dorosłych, zazwyczaj myślących ludzi, zamiast bandy honorowych nastolatków. Osobnikiem, który całkowicie i ostatecznie skradł moje serce, jest Favaro - nieokrzesany awanturnik, babiarz, i utracjusz. Gardzi normami społecznymi i zyje z dnia na dzień. Decyduje się pomóc Amirze tylko dlatego, że dzięki niej zostaje posiadaczem uroczego ogonka. Jednak najbardziej ujęło mnie to, że nasz rudzielec myśli! Ma to nie lada znaczenie, ponieważ bohaterów czekają walki z dużo silniejszymi od siebie przeciwnikami, a nie zawsze będą mogli liczyć na demoniczną moc Amiry.
Oprócz szalenie ciekawego protagonisty mamy tutaj kilka wartych uwagi postaci kobiecych, liczba sztuk: trzy. Mianowicie, wcześniej wspomniana Amira,  która mimo swojego dziecinnego charakteru i nie jest balastem dla swoich przyjaciół, a nawet wręcz przeciwnie - wielokrotnie pomaga im w kryzysowych sytuacjach. Pozwala jej na to tajemnicza moc, która wywodzi się z jej mieszanego pochodzenia. Drugą postacią jest Rita, lolitka zombie, która wbrew pozorom jest głosem rozsądku całej grupy, obdarzona niezwykle rozległą wiedzą. Równie interesująca jest stojąca po drugiej stronie barykady Joanna d'Arc (tak, ta Joanna), która jest przepowiedzianym świętym rycerzem, któremu przeznaczone będzie powstrzymanie Bahamuta. Działa z woli niebios, jednak kiedy znajduje się w niebezpieczeństwie, żaden bóg nie przychodzi jej uratować, co w ostatecznym rozrachunku obraca się przeciwko nim.
A teraz kilka słów o przeciwnikach, którzy byli równie barwni co śliczni i parszywi. Z wyłączeniem Bahamuta, bo co można powiedzieć o olbrzymiej bestii która wszystko niszczy. Demony były bardzo wesołą, miejscami niezdarną gromadką, której ku uciesze widza czasami podwijała się noga. Zupełnym przeciwieństwem byli bogowie, którym zależało tylko na osiągnięciu celu, nie zważając na środki. Jednak mimo tego, mieliśmy tylko jedną bitwę z udziałem niebios, w dodatku dość jednostronną (z pewnością jednak nie nudną - podczas seansu nie udało mi się uświadczyć nudy!).



Świat przedstawiony jest niezwykle barwny, każda z ras ma swoje cechy szczególne - jak na przykład blade demony, które często nie wyglądają jak ludzie lub przybierają różne kolory skóry, czy anioły, które emanują złotym światłem. Nie uświadczymy tu zdeformowanych głów, szklistych oczu czy skąpych gorsetów, a przynajmniej w świecie ludzi, który został przedstawiony w raczej realistyczny sposób.

Ocena: 
animacja 10/10 - zarówno tła, design postaci jak i sposób ich poruszania się szalenie mi się spodobał, oby więcej takich serii!
muzyka 8/10 - względem openingu mam mieszane uczucia - nie pasował do historii, był tak zwanym darciem mordy, jednak mimo wszystko bardzo mi się spodobał. Takie moje skrzywienie, że lubię kiedy ktoś wrzeszczy nie do rytmu. Natomiast ścieżka dźwiękowa towarzysząca napisom końcowym, to był majstersztyk, bardzo mi się spodobała. Moim skromnym zdaniem ending i opening możnaby zamienić miejscami i nikt by nie ucierpiał. Pochwała należy się utworom lecącym w tle - wszelkiego rodzaju chórki od razu mnie kupują. 
fabuła 9/10 - przemyślana, dobrze poprowadzona intryga, pozwalająca na stopniowe poznawanie informacji pozwala na snucie przypuszczeń. Początkowo akcja rozwijała się powoli, jednak wraz z rozwojem wydarzeń osiągnęła szybkie tempo. Finał wbił mnie w fotel wysokim napięciem i widowiskowością. 
postacie 10/10 - ich historie były przedstawione w ciekawy sposób, nie zabrakło żadnego wyjaśnienia. Do tego olbrzymi plus za dorosłych, myślących bohaterów. 

Razem 37/40
Z niecierpliwością będę oczekiwać kolejnych tak szalenie dobrze przedstawionych historii. Na razie drugi sezon Shingeki no Bahamut: Virgin soul, o którym wspominałam już tutaj nie zaskakuje aż tak, jednak mam nadzieję, że finał będzie równie spektakularny jak w przypadku pierwszej serii. Niestety miejsce głównej bohaterki zajęła z lekka nieokrzesana nastolatka o olbrzymiej sile, jednak sposób jej przedstawienia nie wydaje mi się być niewłaściwy. Do tego mamy sposobność ponownego spotkania z bohaterami początkowych przygód. 
Z pewnością, kiedy finał nadejdzie, pojawi się recenzja, jednak ja już kończę i życzę miłego seansu. 
Do następnego posta
K.A.

środa, 21 czerwca 2017

Owari no Seraph - recenzja anime

Cześć!
Tłumacząc moją kilkudniową nieobecność - mam bardzo zawodnego laptopa, który na kilka dni wylądował u Pana Informatyka.
Dzisiaj przychodzę z recenzją kolejnego anime o wampirach, tym razem mniej klimatycznego i brutalnego, ale wciąż trzymającego poziom. Występują tu elementy niestandardowe, jak na przykład Demony czy Jeźdźcy Apokalipsy.  Mowa tu o Owari no Seraph, którego manga ma aktualnie 5 tomów, i jest nadal wydawana.
Anime opowiada o świecie, w którym z niewiadomych przyczyn zostaje wypuszczony tajemniczy wirus, który zabija wszystkich ludzi powyżej 13 roku życia. Dzieci, które nie osiągnęły tego wieku zostają porwane przez wampiry i przetrzymywane w ich miastach jako worki na krew. Głównym bohaterem jest Yuuichiro Hyakuya, który postanawia z przyjaciółmi uciec z niewoli. Jednak podczas ucieczki zostają nakryci przez wampirzego arystokratę - Ferida Bathorego, który morduje wszystkich, oprócz Yuu. Chłopak zostaje ocalony przez korpus zwiadowczy i wstępuje do wojska. Chce dostać się do Jednostki Eksterminacji Wampirów, w której będzie mógł z nimi walczyć, najpierw jednak musi przejść szkolenie, podczas którego otrzyma swój Demoniczny Oręż i niezbędną wiedzę na temat przeciwnika.
Kiedy Yuuichiro dostaje się na pole walki, spotyka swojego przyjaciela, Mikaelę, który powinien był zginąć podczas ucieczki z miasta, został jednak przemieniony w wampira. Młody wojskowy staje przed dylematem moralnym - z jednej strony chce pozbyć się wszystkich wampirów, z drugiej jednak chce uciec z przyjacielem. Chłopak chce pójść na kompromis i przemienić go z powrotem w człowieka, jednak nie wydaje się być to możliwe.
Historia rozwija się raczej logicznie, jednak twórcy serii popełnili spory błąd - mianowicie graficzna stona openingu dba o to, żeby nic nas nie zaskoczyło. Chociaż w sumie ten post może mieć bardzo podobny efekt Jeśli zignorować spoilery, zarówno ending jak i opening były przyjemne w odbiorze. Muzyka była przyjemna, jednak nie podkreślała rozwoju akcji. Nie zawsze była dobrze dopasowana do tego, co się aktualnie działo na ekranie.
Na początku serii kreska była bardzo szczegółowa, jednak z kolejnymi odcinkami było tylko gorzej - mimo że na pierwszym i drugim planie jeszcze się jakoś prezentowało, natomiast na trzecim planie wszystko było maksymalnie uproszczone. Tła były bardzo dopracowane, wyglądały jakby były malowane ręcznie. Za to duży plus, jednak nie oznacza to, że animacja mi się podobała.
Co do postaci.. no cóż, to kolejny ciężki orzech do zgryzienia. Niby dostały swoją historię, jednak mam wrażenie że zostało to wykorzystane tylko w celu ujawnieniu ich motywów działania. Ich przeszłość została rozwinięta pokrótce, niedokładnie. Charaktery nie są zaskakujące, odnosi się wrażenie, że już to się gdzieś widziało - postaci postępują według określonych wzorców, o jakimkolwiek rozwoju postaci nie wspominając.
Zwróciłam uwagę na system panujący w świecie ludzi - był bardzo dobrze zorganizowany i nigdy nie miałam problemu z tym, żeby określić gdzie jest czyje miejsce. Tak samo wyglądała sytuacja w świecie wampirów, jednak tutaj panowała jedna osoba.

Ocena:
animacja 6/10 - były gorsze i lepsze momenty, jednak podciągam ocenę ze względu na tła, którymi jestem całkowicie zauroczona
muzyka 9/10 - była przyjemna w odbiorze, a co więcej dała się lubić, jednak nie zawsze pasowała do sytuacji. na ogół jednak nie przeszkadzała.
fabuła 8/10 - ludzkość na skraju wyginięcia, zmuszona do walki z silniejszym oprawcą - to nie jest nic nowego i doskonale zdaję sobie z tego sprawę, jednak urzekł mnie system zarządzania w obydwu światach.
postacie 7/10 - jak wcześniej wspominałam, ich historia nie została rozwinięta na dostatecznym poziomie, więc ich decyzje nie zawsze były dla nas jasne.

razem  30/40

Kiedy pojawiał się drugi sezon anime byłam wielką fanką tej serii. Ignorowałam wszystkie fakty techniczne, bo głównie interesowałam się mangą, jednak kiedy go obejrzałam, zdałam sobie sprawę, że nie wygląda to wcale tak ładnie, kiedy się porusza. Dalej jednak, bardzo cenię sobie tą serię. Polecam ją głównie osobom szukającym rozrywki, która nie przyprawi was o zawał serca i nie zmusi do myślenia. Idealna, żeby się odmóżdżyć i zacząć wakacje. Z pewnością będę wyczekiwać kolejnych rozdziałów mangi, i jeśli pojawi się kontynuacja, z pewnością ją obejrzę i ocenię ponownie.

Ja się żegnam i zachęcam do zostawiania komentarzy. Piszcie, jakich serii anime recenzje chcielibyście przeczytać.
Do napisania
K/A