środa, 14 czerwca 2017

zetsuen no tempest - czyli Szekspir w anime

Witam!
Tym razem przygotowałam posta o anime pod tytułem Zetsuen no Tempest. Jest to anime wyjątkowe od wieloma względami, ale chyba jednym z ciekawszych jego aspektów jest inspiracja komedią W. Szekspira Burza. Sam fakt maga w beczce powinien być dość oczywistym nawiązaniem do tego utworu, ale nie tylko - postacie cytują zarówno Hamleta, jak i wspomnianą wcześniej Burzę. Mi, jako miłośniczce twórczości Szekspira, bardzo to przypadło do gustu.

Rok przed rozpoczęciem akcji anime, siostra Mahiru Fuwy zostaje brutalnie zamordowana w tajemniczych okolicznościach. Policja nie jest w stanie znaleźć żadnych wskazówek dotyczących mordercy, w wyniku czego śledztwo zostaje umorzone. Chłopak jednak nie poddaje się, i postanawia szukać mordercy na własną rękę. Nawiązuje kontrakt z silnym magiem uwięzionym na wyspie i w zamian za pomoc w odnalezieniu mordercy siostry podpisuje kontrakt z Hakaze Kusaribe, czyli mag Drzewa Genezy. Mahiru i jego przyjaciel Yoshino zostają wplątani w sam środek konfliktu wewnętrznego w klanie, który może spowodować przebudzenie drzewa Exodus, które ma moc zdolną zniszczyć cały świat.
Motywem przewodnim anime jest ratowanie świata. Ale nie do końca w szlachetny sposób -  Mahiru tak naprawdę nie obchodzi, co stanie się ze światem, czy ocaleje, czy też nie. Robi to tylko dlatego, że na tym zyska - w końcu odnajdzie osobę, która pozbawiła go miłości jego życia i będzie mógł ją własnoręcznie ukarać. Mahiru żyje dla zemsty, jednak nie dostrzega, że nie on jedyny cierpi z powodu śmierci Aiki, jest jednak zbyt egoistyczny, zbyt pewny siebie; nie bierze pod uwagę, że nie da rady dopełnić zemsty, gna w bagno Drzewa Exodus jak szalony, nie patrząc, że grzęźnie i nie będzie w stanie się sam wydostać.

Co do fabuły, nie mam zastrzeżeń, akcja rozwija się szybko i logicznie. To znaczy, przynajmniej w pierwszej połowie. Bo w drugiej wszystko szlag trafia - świetne anime akcji przekształca się w w raczej słaby romans. Co prawda, ze zgrabnym zwrotem akcji, ale jednak. Logika całego świata zostaje zaburzona, postaci wydają się być nierealistyczne, groteskowe wręcz. Ale uważam, że mimo wszystko, to anime jest takim mały, nielogicznym cackiem, które trzeba polerować, tak samo jak starą zastawę - nie chce ci się, ale przyjemnie się z niej je. Tak samo tutaj - drugą połowę troszkę męczyłam, ale i tak sprawiało mi to niesamowitą przyjemność, niezdrową wręcz. Żeby to zrozumieć, trzeba było zobaczyć mnie patrzącą z bananem na twarzy wpatrującą się jak w Yoshino jak w obrazek.

Anime było epickie pod względem animacji i walk - wszystkiego było w sam raz, magia ładnie łączyła się ze sztukami walki, jak widać na niżej zamieszczonym gifie. Chłopcy mieli ładne, dziewczęce twarze, ładnie pocieniowane ubranka z ładną ilością zagięć. Całe anime było po prostu ładne - wpadek charakteru ani modowego,ani animacyjnego. Zwróciłam uwagę też na muzykę, drugi opening czasem dalej gra mi w głowie, mimo że to zupełnie nie moje klimaty. Anime nie było tylko ładne. Było bardzo dobre,a gdyby nie druga część wyglała trochę inaczej, byłoby wręcz świetne.


ocena:
animacja 10/10 - nie było żadnych animacyjnych wpadek, tło nie było statyczne, postaci ładnie się poruszały. Po prostu przyjemnie się to oglądało.
muzyka 9/10 - opening i ending świetne, natomiast nie pamiętam zbytnio muzyki która pojawiała się podczas walk. Świadczy to o tym, że nie przeszkadzała.
fabuła 8/10 - ciekawa, rozwinięta, ale jednak czegoś mi brakowało. Exodus wie czego. Chyba o prostu chciałam zobaczyć coś innego, jak na przykład Yoshino w roli maga, a nie tylko człowieka, używającego magicznych narzędzi.
postacie 8/10 - niemalże każda dostała swoją historię i charakter. Jedynym minusem może być brak realizmu w ich relacjach, jednak nie raziło to w oczy, tak jak w przypadku Yuri on Ice.

razem: 35/40

Z całą pewnością anime polecam fanom romansów, psychologii i postapokaliptycznego świata. Prawdopodobnie będę wielokrotnie wracać do tego tytułu. Po zakończeniu ostatniego odcinka mimo wszystko czułam niedosyt; nie zważałam na wady, po prostu miałam ochotę obejrzeć to jeszcze raz.
Chyba mam w sobie kompas, który nie patrząc na wady serii potrafi mnie w niej całkowicie i bezpowrotnie zakochać. Chyba właśnie to wydarzyło się w tym wypadku. Może ta wypowiedź jest chaotyczna, bo zaprzeczam sama sobie, ale właśnie takie miałam odczucia, kiedy oglądałam to anime: czasem chciałam płakać nad losem bohaterów, a czasem chciałam zatrzasnąć klapę laptopa i wyjść - kiedy nic nie było tak, jak powinno, kiedy sypała się logika i kiedy walki kończyły się za szybko.

To jest koniec tego posta, ale w ciągu długiego weekendu z pewnością pojawi się ich jeszcze kilka.
Na ten moment się żegnam
K.A.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz